Dwano było taki weekend jak teraz..... spałem jakies 10 godzin moze razem wziete - P. przyjechała piatek i przegadalismy cała noc, sobote lenniwe - zakupy dla Asi, kolacja z Inda, która dotarła po przygodach....;), koncert Karoliny od hiszpanskiego, Asia i imprezka - oczywiscie skonczylismy w Kitchu o wpół do 6ej....
impre zaiste - dawno juz spedziłem tyle czasu na parkecie - matko jak mi wszystko nadal boli....;) (incl. z Inda jednej piosenki)
wiec rzecz jasna niedzele tez w domu, Inda wpadła z Angolem po rzeczy....
Ładniutki on jest.... taki typ z Emmerdale.....;))
Kolacja w Aperitiff - znów bardzo dobra, i Stary Port....
a dzis praca.... nadzwyczejnie bo na 8-a byłem w biurze...a jutro na 7:30.... trzymac za to kciuki. :))
I gadanie cały czas..... wiedzałem ze mamy duzo powiedzic, ale ze tyle??!!
Niesamowite.....tez nie ze po tylu latach (P. obliczyła - 11!!!) nadal z takim zapałem jestesmy w stanie o róznich rzeczach rozprawic - przez noce, i gdzie koniec?! :)
Bo trzeba, potrzebna i bo wazne....
Affirmation....
No comments:
Post a Comment