Showing posts with label Gdynia. Show all posts
Showing posts with label Gdynia. Show all posts

Sunday, September 22, 2019

Boże ciało

Wychodzisz z kina i płacześ, przez godzinę.
Bo tak dotknął że zostaję pod powiekami.

Thursday, January 17, 2019

Átállások/Changes

Az agyam, miután kiütötte magát a többnapos intenziv pánikolásban és olyan helyekre tér vissza valamint vágyik amelyek pozitív érzelmi tartalmuk miatt fontosak.
Az a sejtésem hogy valamiféle biztonságérzethez kapcsolódnak ezek a helyek. (anyagi vagy érzelmi)

-----------------------------------
My braind and mind after a multi-days massive panic, finally knicked himself out and returning to places what are significant because of their connections to positive feelings.
Also suspecting that also connected to some-kind-of security. (financal or emotional)

Szeged, Budapest, Bécs, Brüsszel, London, Berlin, Gdynia, Lwów
...

Thursday, September 20, 2018

Gdynia éjszakái

Ezek a villanások.
Nem is értem, hogy akkor most mit is üzen a sors?
Hogy vegyem őket komolyan? vagy hogy haladjak már előre? vagy hogy ugyis jön másik?

Hát, remélem nem ez utóbbit.
Szomorú lennék.

Thursday, December 14, 2017

Amirol nem volt szo I.

Errol irtam, de aztan megsem jelent meg.
Tul sulyos volt.

2017. februar 18.
Ma ott voltam abban a hideg templomban Gdyniaban hogy a mely gyaszban, egyutt legyek Alicjaval es Adammal - annak ellenere hogy eskuvo volt.
Utana, kiderult hogy a legjobb lagzi lehetett volna - ever.... es igy is 2re ertem haza, nemi Morze Piwa-s vilagmegvaltas utan, mikozben azert megneztek a 3 nagyon kioltozott embert a gdyniai ejszakaban.

Monday, September 25, 2017

Gdynia!

Hell, yeah!

A Lengyel Játékfilmszemle. A legrangodabb lengyel filmfesztivál, Én pedig folytatva az év elején megkezdett (utazosos) önkénteskaciókat.

Gyüjtöm az emlékeket.

A kilátást a koliból. A lányokat a váróból. A banketteket Alicjával. Az esti beszélgetéseket (amire évek óta nem volt időnk!) a másik Alicjával. A gyors kávékat Pani Magdaval. MO és a szelfik. A tengerpart homokja.

Imádtam.

#wgdynii #42fpff #polishfilmfestival #zahajsfestiwalubaluj #organizujto #bestmoments #lifetime

Thursday, January 21, 2016

The once was best place

After almost 5 years I will be back.
To Gdynia.
And it`s official.

(just FYI that actually the Pharmaceutist will come with me... a brave decision of his...)

*And from the moment on, I found other places to be the best but still, Gdynia is a special piece of my heart.

Monday, September 05, 2011

Gdynia-Zagreb-Sarajevo

Ahogy közeleg a az Ősz hűvöse, mindig elfog a "menés". Általában ugyanarra a 3 helyre.

Jak bliża się chłód jesienny, zawsze poczuję "powinność iście". I tak zwyczajowo do tych samych miesc.

Filmesen..../Filmowo...

Filmek, mostanában:/Filmy, teraz:

- A napfény íze - megint és újra elbűvölt
- Kropla słonca - znów mnie oczarował

- A világ nagy és a megváltás a sarkon ólálkodik - csodafilm, olyan Balkános, de a keserűpirula nélkül
- Świat jest wielki, a zbawienie czai się za rogiem - filmocud, takie Bałkańskie, ale bez nadmiernej goryczy



-
Livet är en schlager/Az élet egy sláger - svédül!, csak mert MelodiFest-es...aztán meg nagyon megtetszett
- Livet är en schlager/Życie jest przebojem - po swedzku!!, bo MelofiFest, a potem bo mi się podobał



Ami jön:/Co będzie:

- Przedwiośnie/Tavaszelő -
a Żeromski regényből, lengyel alapirodalom, ugyhogy muszály, meg régóta tervezem


- Miasto z morza/Város a tengerből -
szintén regényből, Gdynia-story


-
Neka ostane medju nama/Köztünk maradjon - Rajko Grlić filmje, Zagreb, Zagreb... (mindkét dolog megér majd egy misét)

Monday, June 06, 2011

Tuesday, August 31, 2010

Utazások.... /Podróze....

A hétvége megint sok menést hozott (hogy ilyen könnyed kis képzavarral kezdjek....;) , beszkideki lagzit - Krosnoban, Asiaval és Sanokkal(város). Kelet-lengyelország még mindig gyönyörű, végre láttam a San-t (folyó), meg éltem lengyelmárka-hajlamaimnak - Autosan, Stomil és Huta Szkła Krosno. És vasárnap délután már menni is kelett - megint Gdansk, csak most 15 óra oda és Gdynia nélkül + egy pénteki őrültekháza ugyanazokkal. Meg I. nélkül aki pedig beteg, de Én mégsem száltam le a vonatról Warszawa-ban - 25 óra non-stop talponlét után nem volt értelme, így sikerült is éjjel 11-re hazaérni.

Azon godolkodom hogy kell-e ez nekem, hát tényleg nem elég a fizum meg az az egy-két kósza fordítás??
A lelkemnek/agyamnak biztos jobbat tenne....


Weekend znów przynósł duzo jezdzienie…..:) Beskidzkie wesele w Krosnie z Asia i z Sanokiem (miasto).
Polska Wcshodnia nadal przepiekna, w koncu widzałem Sanu (rzeki), I wyzyłem sie na swoje zboczenie na marki polskie – Autosan, Stomil, Krosno.
A niedzele popołudniu juz trzeba było jechac znów – Gdansk, tylko teraz 15 godzin tam I bez Gdyni + szalony piatek z tych od złomów. No I bez I., która chora, a Ja nie wysiadłem z pociagu w Wa-wie – po 25 godzin non-stop na nogach, nie było sensu, I tak do domu dotarłem na 22:30.

A pomyslałem ze czy faktycznie jest potrzebne taka praca?? Czy nie wystarczy pensje I czasem jakies tłumaczenie pisemne??
Dla duchu i mógu, na pewno….


Friday, July 16, 2010

Gra Anioła/Angyaljáték

Carlos Ruiz Zafón - Gra Anioła

" Zawiść jest religią przeciętniaków. Umacnia ich, łagodzi gryzące niepokoje, a wreszcie przeżera duszę i pozwala usprawedliwiać nikczemność i zazdrość do tego stopnia, i˙zaczynają je uważać za cnoty, przekonani, że bramy raju staną otworem tylko przed takimi jak oni - kreatury, po których zostają jedynie żałosne próby pomniejszania zasług innych i wykluczenia albo, jeśli to możliwe, zniszczenia tych, którzy samym swoim istnieniem i byciem tym, kim są, obnażają ubóstwo ich ducha, umysłu i charakteru. Błosławiony ten, którego obszczekują kretyni, bo nie do nich należeć będzie jego dusza."


" Wszystkie pieniądze są brudne. Gdyby były czyste, nikt by ich nie chciał."

Thursday, July 15, 2010

Post `Gdańsk`

No i wziałem zlecenie, bo duzo pieniedzy..... tak duzo ze bedzie stac na kanape, dywany, impreze i troche na wczasy (dentysty....)
i jestem w Gdansku, podroz to cos strasznego samochodem z krakowa.... boze..... ale refleksje mi pusciły....:
bardzo dawno ostatno myslałem ze Krakow to całkiem fajne miasto - szczegolnie wczesnie rano
bardzo dawno myslałem ze lubie mieszkac w Kraku - a tak jest jednak....
bardzo dawno myslałem ostatno ze Polska to piekny kraj - a jest - szczegolnie te laki w Kujawy
- " - ze lubie PKP
- " - ze zamierzam sie przemiescic wyłacznie pociagami, szczegolnie I. klasa (nie! cena mi nie obchodzi)
- no i bardzo dawno zrobiłem cos wywałcznie dla pieniedzy - mam zdecydowanie wrazenie, ze moje pozne dzecinstwo sie kłania - i to ze nienawidze pustego konta bankowego.
- i ze mam szczescie, ogromna i niesamowita, bo w tej podroze tez na mnie czekaja dobrzi ludzie.....

Jutro odwiedzam Gdynie, i Pania Magde......
pierwszy raz bez A.....

Sunday, January 18, 2009

Znowu....

No i sie stało.... znow nie piszałem, bo najpierw tyle sie pozbierał, a potem juz nie miałem odwagi piszac....jest jakas paranoia.....choc zaczynajmy moze od tego ze o co chodzi z tym, skoro praktycznie blog jest w pewnym sensie moje spowiedzi publicznie..... no i własnie moze dlatego..... jest juz publicznie....
No ale cóz, czasem bywa ;)
(a brak postów na dłuzsza mete skutecznie odstraszy chetnych;)

A wiec, skrótowo:
Swieta były fajnie. Tak, w spa, w Harkány, tu: www.dravahotel.hu . Spokojnie i rodzinnie, tak jak trzeba, ale bez stressów, od iles tam lat pierwszy raz. Zadyma oszywiscie jest.

Gdynia, była fantastyczna, of course, wiecej niz tydzien, i Asa i Adama i Pani Magdo, no po prostu cudnie....:) imprezka w sopocie u Lili.... Yes, przedziwne przygody sie powtarzały w pewnym sensie...iz on tez był, ale nie, do niczego nie doszło....znowu.... a ja nie wiem czy mam sobie sie smiac czy poryczec?! :)
A potem sylwester w domu, kino kilka razy (Ojj..... Australia...:)). i juz powrotem do Krakowa.

Gdzie , persze, mega praca, i sesja sie zaczyna....

Saturday, January 03, 2009

Matko, Matko..... (wpis 100)

Nie za bardzo mam dostepu do neta, a tyle sie dzieje....
najpierw w domu a potem juz w Gdyni........
oj, oj, oj.....
bede opowiadał
:)
kisses from the seaside

Ps.: wpis nr. 100!! :)

Thursday, November 27, 2008

Wpis kilkimieseczny zborowy

No, i znów jestem.....przyznaje nie koniecznie z własniej woli.... tak, na prawde, Ola mi namówiła na kontynuacje.....inaczej pewnie bym znów go (bloga) zostawił na jakies 2 lata.
Otóz, co sie stało i dzieje po maju.

Czerwiec....
Spokój i cisza z egzaminami, bez zadnych (zreszta zbiednych) facetów (nie liczac R.) i praca.

Lipiec....
Goraco, pobyt w domu z rozdawaniem dyplomu mojej siostry i rozpieszczanie mojej matki, troche teatr, troche przyjaciół w Bp.

Serpien....
Te 5 dni wakacje w Gdyni u Adama (z przedziwnimi przygodami im. M. ...), pobyt zbnów w domu - grill-party dla siostry, z rodzina, fajnie było, a potem bieganie po Wegrzech.
A w koncu.... D. .... :)

Wrzesien-Pazdziernik....
Cały ten czas najwazniejszy to D..... nadzieje mocno zwazane....
Poza tym, praca, wyjazd słuzbowy....:), i poprawnienie wyników z UJ, to juz mniej zabawne, a pod koniec pobyt Mamy w KRK.

Listopad....
Na poczatku koniec (nie z dobrej woli) z D. ... nadal "shokk", ale trzymanie kontaktów z Danielem, przynajmniej tyle dobrze...