Thursday, November 27, 2008

Ostatne dni....

Intensywnie imprezowanie - dawno juz tak było. Adam, Oli, Anki, Jago na chwile w Kraku.
Ale nadal brak osoby bliskiej, brak - przyznajmy sie do tego: jego.
I choc mi sie wydawało ze nie bedzie cos takiego, jednak rozpacz i uciecka....
do ostatnie dni, jakos zaczał wychoidzic ze mnie, to wszystko. Oczywiscie fala wspomnien, i niechec, bardzo dwuznaczne myslenie, złosc przede wszystkim, i juz sie boje ze wybuchnie....jednak nie było to dobre rozwiazanie ze nic z tym bagazem nie zrobiłewm, bo w koncu pójde z torbami....

Draznie ludzie..... strasznie mi przykro jednoczesnie mam wyrzuty sumienia...

Strasznie nie chce sie kłócic z Ola..... a wczoraj wiec nic nie mówiłem, ale było mi bardzo przykro ze tak poczułem zaatakowany.... moze i słusznie, ale miałem wszystko powiedzic co sie dzieje w ciagu 2 minuty stojac na krawedzi??
A nawet tyle ze "Czesc"..... :((

Wiec sie upiłem z Adasem....

No comments: