Again....
ale teraz samemu, w miescie które nie było dla mnie zbyt przyjemne..... padał i było mało ludzi....a ci którzy tak, to i tak nie znalezli czasu....
o warszawiaku nawet nie wpominając....
wiec siedzałem z kotem Cycu na TYM placu - i chodziłem do jednej knajpy....
a ironia losu ze z Krk, ktos do mnie napiszał..... nazwyjmy go Mr. Kir.....
wię troche przed czasem sie ewakuowałem powrotem, zeby z nim byc na chwile.....
co pózniej sie przełził na dosc intensywne bywanie wraz z dwoma nocami....
nie wiem co myslec....
szególnie ze pora jechac do domu...
Prendre l'air (Swiezy powiew....)
No comments:
Post a Comment